aczyna się od niezłego pościgu, którego finałem jest całkiem niezłe, traumatyczne przeżycie bohatera (scena ze spadnięciem z dachu policjanta). Później też jest przyzwoicie, tajemnicze śledztwo dla przyjaciela, seksualne napięcie podczas kontaktów z jego żoną, dziwny motyw Hiszpanki, który brzmi dość niedorzecznie, ale na pewien czas wciąga.
Potem następuję twist, oczywiście związany z morderstwem, jak to u Hitchcocka. W tym momencie wszelkie niewiarygodności stają się całkiem absurdalne, a wciśnięty na siłę motyw morderstwa rozbrzmiewa na cały film i zupełnie zmienia jego tonację. Ze smętnego kryminału zamienia się w cienki film psychologiczny, który poraża głupotą i wiarygodnością intrygi, stawia na emocje i "miłość bohaterów" z czasów, gdy drewniane aktorstwo było standardem, a w końcu kwituje film absurdalnym zakończeniem, które jakże pasuje do całego filmu.
Po tym nachalnym zwrocie akcji nic już nie ma pozorów realizmu świata przedstawionego. Usilna chęć wprowadzenia psychologii i motywu morderstwa uśmierca ten film, a "hiszpańska klątwa" wydaje się najgorszym objawem choroby psychicznej (?)/ urazu psychicznego (?) w historii kina.
Jednak film ma mocne i szybkie dialogi, wygląda naprawdę pięknie w odrestaurowanej wersji HD, no i do połowy można go oglądać, mimo ogromnej chęci zaśnięcia z nudów.